Panią Zielińską poznałam cztery lata
temu. Zawsze elegancka i jasna dobrocią, nie mając dzieci, serce ma tak
otwarte, że przygarnia i adoptuje nim wiele osób. Szczególnie
swojego wnuczka. On, 'Pan Dyrektor', dzwoni do niej codziennie o 20.
Ona, jego 'Sekretarka', siada do zielonego aparatu dużo
wcześniej i czeka na rozmowę, może najważniejszą w ciągu dnia. Kiedy telefon zadzwoni i okazuje się, że Pan Dyrektor jeszcze o tej porze pracuje,
ona mu mówi, że rzuca 'tę pracę'. On jej na to, że nie może bo nikt inny w tym wieku jej nie zatrudni.
Mieszka sama. W ostatnich miesiącach rzadko wychodzi z domu.
Mimo wszystko ta historia nie jest smutna, bo nie brakuje w niej nadziei, miłości i woli życia.
.
mając nadzieję,
m
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz